Dziś szybki późnowieczorny wpis. Zapowiedź kolejnego projektu pomysłu Oli z Apetycznego Wnętrza , tym razem we współpracy z Piotrem z Blogów Wnętrzarskich. Tym razem Projekt Adwentowy. Pierwszy wpis już jutro. A do mnie zapraszam 4.12. na post o ozdobach choinkowych.
Szukam inspiracji na ozdoby choinkowe. Przeglądam archiwalne magazyny i internet. Składam, kleję, maluję, w każdej wolnej chwili.
W tym roku chcę, żeby nasze drzewko było w całości ozdobione dekoracjami zrobionymi własnoręcznie. Zobaczymy jak mi się to uda. I jeszcze niespodzianka – będzie kolorowo! Efekty mojej pracy pokażę już w przyszłym tygodniu. Postaram się przygotować też wpis, z którego dowiecie się jak wykonać takie ozdoby. Zaglądajcie!
A tymczasem za moimi plecami trwa demontaż. Praca w kuchni wre…
Na początku chciałabym Wam bardzo podziękować za komentarze pod ostatnim postem na temat materaca dla Zosi. Główny wniosek jaki z nich wyciągnęłam, to to, że materac jak najbardziej, ale trochę później, jak Mała będzie starsza. A teraz to pewnie skończy się jednak na macie piankowej lub zwykłej karimacie. Ale jeszcze nie podjęłam decyzji. Zobaczymy...
A tymczasem w przyszłym tygodniu mała rewolucja w mojej kuchni. Mała, bo na wielką nie mam kasy, choć chętnie zmieniłabym szafki. Ale jak to mówią, jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma, i niewielkim kosztem z odrobiną DIY trzeba kuchnię odmienić. Na ścianach będą kafelki. Teraz po jednej stronie jest okropna kwasówka (okropna ze względu na jej jakość), po drugiej limonkowa farba. Będzie bardziej skandynawsko, oczywiście. Zmienię też srebrne uchwyty, na coś bardziej, hmm, łagodnego? Nie wiem czy to dobre słowo, będzie bardziej surowo. Na zdjęciu widzicie małą przymiarkę. Marzy mi się też okrągła czarna taca od Tine K. na ścianę, może się zrujnuję, zobaczymy.
TUTAJ i TUTAJ i TU możecie zobaczyć jak kuchnia wygląda teraz. To jedyne kolorowe miejsce w moim mieszkaniu. Ale już niedługo :P
Zapraszam też do SKLEPU. Znajdziecie tam kilka nowości od BLOOMINGVILLE. Między innymi kubeczki z wąsami.
Miłego weekendu Kochani! ♥♥♥
PS. Słyszeliście, że ma spaść śnieg?
Wiem, że obiecałam pokazać pokój Zosi, ale cały czas panuje w nim bałagan. Tak naprawdę do pokazania nadaje się kącik z łóżeczkiem, który już znacie stąd.
Teraz kiedy Zośka już powoli zaczyna być dzieckiem podłogowym, chciałabym zorganizować jakieś miejsce do tego "podłogowania". Piankowej maty nie mogę znaleźć w takich kolorach, żeby pasowały. Zastanawiałam się też nad dywanem, ale jeszcze się gryzę. Ciężko znaleźć coś fajnego.
Za to wczoraj na blogu Nie tylko dzieciaki znalazłam posta o materacach i strasznie się wkręciłam w ten pomysł.
Myślę o cienkim piankowym materacu, który obszyję jakimś materiałem. Na to ewentualnie poduszki i miejsce do zabawy i pełzania gotowe. Jak myślicie, czy to dobry pomysł? Doradźcie, bo nie wiem czy to nie będzie za miękkie na początek. Kochane doświadczone Matki maluchów, pomóżcie!
A może jeszcze coś innego? Czekam na Wasze rady, bo jestem w kropce.
Zdjęcie: Nie tylko dzieciaki.
PS. Fajne zestawienie kolorystyczne na tym zdjęciu, no nie?
Wczoraj mieliśmy gości. Jeden z nich, trzynastoletni, spytał Pana G. : "Wujku, czy Ty nie wariujesz od tego białego? Ja bym oszalał...". Pan G. ze spokojem odpowiedział, że to nie od niego zależy. Eh...
Myślę, że mimo wszystko całkiem mu się ten nasz czarno-biały świat podoba, bo chyba by coś powiedział, no nie?
Świecznik i ptak - Agnetha Home.
Podkładki filcowe - handmade.
Uwielbiam jak światło przenikające przez ścianki tych lampionów rysuje na ścianach te piękne, koronkowe wzory. Daje to niesamowity klimat.
Marokańskie latarnie w dzień wyglądają super, ale po zmroku przenoszą nas w klimat Baśni z 1001 nocy. Zobaczcie jak było u mnie wczoraj wieczorem.
Miłego dnia! ♥♥♥
PS. Cieszę się, że poprzedni wpis o lamperiach wzbudził tyle emocji. Dziękuję za Wasze komentarze.
Na pomysł napisana posta o lamperii wpadłam zupełnie przypadkiem. W ciągu tygodnia dwie niezależne osoby spytały mnie co o tym sądzę i czy znam jakieś fajne farby. Nieświadoma popularności tego, znienawidzonego w czasach słusznie minionych, rozwiązania, zaczęłam przeglądać internet. Pierwsze na co trafiłam to artykuł IKEI – Nie taka straszna ta lamperia. Na Pinterest i blogach znalazłam za to mnóstwo zdjęć pięknych wnętrz z lamperią. Jakoś nie zwracałam uwagi, że jest tego aż tyle. Nawet Tine K ma u siebie lamperię!
Pewnie większości z Was kojarzy się z korytarzami w szpitalach czy klatkami schodowymi w blokach. Nawet u mnie w bloku jest taka, w paskudnym sraczkowatym kolorze, wymalowana błyszczącą farbą olejną. Fuj!
Aby odczarować te okropne skojarzenia, chciałabym Wam pokazać co znalazłam w sieci. A więc…
…lamperię możemy zrobić w sypialni, np. jako nietypowy zagłówek.
Użyć farby tablicowej i notować na ścianie co nam przyjdzie do głowy.
Zrobić lamperię w kuchni, gdy nie lubimy płytek ceramicznych.
W pokoju dziecka, by zabezpieczyć ściany przed zabrudzeniem.
No i zrobienie lamperii to nic trudnego. Wystarczy taśma malarska i odpowiednia farba.
A jaka farba do lamperii? Myślę, że każda. Zależy jaki efekt chcemy osiągnąć.
Farby lateksowej, zmywalnej użyjemy w miejscach narażonych na zabrudzenia, jak w kuchni czy pokoju dziecka. Jeszcze bardziej odporna będzie farba olejna, teraz dostępna również w wersji matowej. Zwykła farba emulsyjna sprawdzi się wszędzie indziej, np. w sypialni, gdzie ściana mniej się brudzi. Oczywiście świetna będzie też farba tablicowa, oferowana przez kilka firm w różnych kolorach, np. różowym do pokoju dziewczynki. Jak widzicie opcji jest wiele.
I jak Wam się podoba lamperia w nowoczesnym wydaniu? Zrobilibyście sobie taką w domu? Bo ja tak. Czekam na Wasze komentarze z opiniami.
Miłego dnia!
Linki do źródeł wszystkich zdjęć znajdziecie na moim Pinterest.
I jeszcze z ostatniej chwili post o malowaniu „do połowy” – SF Girl By Bay.
Nasza tablica magnetyczna to miejsce, gdzie wieszamy wszystko co popadnie. Zdjęcia, ulotki, kartki z życzeniami. Zapisujemy ważne terminy czy listę zakupów. Od czasu do czasu robię na niej porządek, zostawiając tylko to, co jest niezbędne i to co zdobi. Dowieszam wtedy też coś nowego, coś ładnego, co mi się aktualnie podoba i współgra z moim nastrojem. Dziś też posprzątałam i dodałam nowe akcenty, jak np. rysunek z ręką Fatimy czy zdjęcie Scarlett.
Macie takie tablice u siebie w domu? A może wykorzystujecie do tego lodówkę? Czekam na Wasze komentarze.
Słonecznego dnia Wam życzę! ♥♥♥
Jak większość z nas w ten pochmurny listopadowy weekend zapalam świece i lampiony. A marzy mi się taki oto świecznik jeszcze.
Prosty pomysł, a jaki efektowny. Multi Candle Pin od Olsson & Gerthel.
Zdjęcia: Mija blog oraz Olsson & Gerthel.
Jak to zostało ostatnio słusznie zauważone, mój kącik kawowy ciągle ulega metamorfozom. Lubię go zmieniać. Wymieniam poduszki i pledy. Ostatnio zakochałam się we fioletowym pledzie, który wygrałam podczas Zjazdu Blogerów. Jest milutki i ciepły, idealny na jesienne ponure dni do kubka herbaty i lektury wnętrzarskich gazet. Uwielbiam.
Na zdjęciach też mój nowiutki kubek z Höganäs Kermaik. Gdy pojawił się na jednym z portali wyprzedażowych, nie mogłam oprzeć się pokusie go kupiłam. Jest ciężki, pojemny i ma uroczą drewnianą podstawkę. Ach! Wariatka.
Dużo słońca najbliższych dniach długiego weekendu Wam życzę. Chociaż boję się, że to mało prawdopodobny scenariusz... Buźki! ♥♥♥
Znacie blog Butiksofie?
Ja go uwielbiam! To jak jego autorka ozdabia swój dom, jest dla mnie wielką
inspiracją. Bardzo często na jej blogu można znaleźć dekoracje stołu na różne
okazje. Najchętniej ukradłabym większość jej pomysłów. Już planuję obrus albo
serwetki w krzyżyki stemplowane ziemniakiem.
Wczoraj wieczorem zachciało mi
się wyżyć kreatywnie i zrobiłam serwetki zdobione odciskami liści.
Zainspirowały mnie te dwa wpisy TU i TU.
Zamiast zdobić tkaninę, sięgnęłam
po papierowe serwetki. Użyłam czarnej farby akrylowej, którą naniosłam na
wcześniej wysuszony i wyprasowany liść miłorzębu japońskiego (uwielbiam ten
kształt). Następnie przyłożyłam pomalowany liść do serwetki i gotowe. Trzeba
tylko uważać, żeby nie nałożyć zbyt dużo farby, bo serwetka rozmięknie.
A oto efekt. Wydaje mi się, że
wyszły bardzo fajnie. Na pewno wykorzystam ten patent jak będę organizować
jakieś domowe przyjęcie. Super pomysł na tanią i oryginalną dekorację stołu.
Na początku chciałabym Wam bardzo podziękować za miłe komentarze pod poprzednim postem. Cieszę się, że podoba się Wam mój przedpokój w najnowszej odsłonie. Na wykończenie czeka jeszcze część na podeście. Mam nadzieję, że nastąpi to już niedługo i będę się mogła podzielić z Wami jego zdjęciami.
Pisałyście, że wpadacie w kompleksy i zazdrościcie, więc postanowiłam Wam pokazać jak mój przedpokój się zmieniał. Tak jak zmieniał się mój gust i świadomość tego jak chcę, żeby wyglądało moje mieszkanie. Myślę, że dojdziecie do wniosku, że jeszcze wszystko przed Wami.
Gotowi? To zaczynamy.
Na początku był stan surowy. Wysoka przestrzeń do zagospodarowania. To był czerwiec 2007, sześć lat temu. O Matko!
Moje pierwsze mieszkanie i od początku kontrowersyjne pomysły, które doprowadzały mojego Tatę, który wykonał większość prac remontowych, do rozpaczy. A wymyśliłam sobie czarną ścianę. Ze strukturą. I nie byłoby w tym nic strasznego, gdyby wyszła ona taka jak ją sobie wyobrażałam. A wyszła... zielona. I jeszcze wykończyłam ją złotym werniksem. Zgroza! Chociaż nawet mi się podobała. I na gościach robiła wrażenie :P
Po drugiej stronie jeszcze roboty w toku.
To był maj 2008 roku.
Zielona ściana przetrwała do stycznia 2012 roku. Na drugim zdjęciu możecie zobaczyć jak wyglądała część na przeciwko drzwi. Zresztą też wzbudziła kontrowersje (deski na murku, zamiast kafli).
W lutym 2012 roku zaczęliśmy remont, o którym już pisałam na blogu. Zniknęła zieleń i zagościła wszechobecna biel. Został również zbudowany podest-antresola, który optycznie obniżył pomieszczenie czyniąc je bardziej przytulnym i proporcjonalnym.
W marcu 2012 było już tak.
W kwietniu 2012 pojawiła się oliwka, która niestety nie przeżyła mojej pielęgnacji...
W październiku 2012 doszły wieszaki na ubrania.
Miejsce na podeście cały czas czekało na pomysł jak je zagospodarować. Miały powstać szafy albo garderoba z drzwiami... Cały czas nie mieliśmy wizji. Aż okazało się, że na świecie pojawi się Zosia i trzeba będzie zorganizować jej jakiś kąt. Domowe biuro musiało zostać przeniesione. Miejsce docelowe - podest w przedpokoju.
W lipcu 2013 skończyliśmy konstrukcję szafek w nowym kącie do pracy. Powstała również drewniana ścianka przesłaniająca biurko. Jest ona jakby kontynuacją desek na murku. Niestety szafki cały czas czekają na fronty, więc pokazuję tylko skrawki. Jak tylko je skończymy pokażę resztę.
A tak jest teraz w drugiej części pomieszczenia (kosz jest jeden, ale zdjęcia są z różnego okresu).
Sami widzicie, że zmiany przeszło to miejsce ogromne i nie macie się co martwić, że u Was nie jest tak jak byście chcieli. Na wszystko przyjdzie czas.
Miłego podglądania. Buziaki! ♥♥♥