Minimal living

11:42:00

Wczoraj mieliśmy gości. Jeden z nich, trzynastoletni, spytał Pana G. : "Wujku, czy Ty nie wariujesz od tego białego? Ja bym oszalał...". Pan G. ze spokojem odpowiedział, że to nie od niego zależy. Eh... 

Myślę, że mimo wszystko całkiem mu się ten nasz czarno-biały świat podoba, bo chyba by coś powiedział, no nie? 



 

Świecznik i ptak - Agnetha Home
Podkładki filcowe - handmade.

You Might Also Like

20 komentarze

  1. Oluś no chyba tak by było... myślę, że w głębi duszy mu się podoba:)))
    ślicznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Młody jeszcze naprawdę białego pomieszczenia nie widział hue hue ;)))
    U Ciebie jest balans pomiędzy bielą, czernią, drewnem. Super proporcje.

    Lampa sufitowa mniodzio! Muszę w końcu naszą w przedpokoju pokazać.
    Podkładki krzyżyki świetne! Twoje dzieło?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje :) Jeszcze będą szare. A lampę pokazuj szybko!

      Usuń
  3. a ja bardzo lubię ten Wasz czarno - biały świat :) ściskam

    OdpowiedzUsuń
  4. B&W uwielbiam ponad wszystko!;)
    Raven <3
    Miłej niedzieli;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo mi się podobają wnętrza b&w ale niestety mój pan mąż nie bardzo pała zapałem do takowych :( Podoba mi się ten "łysy" abażur lampy!!! Gdzieś widziałam taki ,chyba na blogu Anita się nudzi,ale tamten był czarny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ogołociłam kiedyś abażur u młodego w pokoju. Bo mi się ten pomysł też spodobał. Jak M wrócił do domu, to stwierdził, że to jakiś żart…no i szybko musiałam abażur z papieru robić :P
    Ale co do malowania, to w sumie takie trzybarwne wnętrze nam odpowiada, odpoczywamy w nim:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie ta lampa zawisła podstępem. Mówię, powieś Kochanie, na próbę... I już została. Później tylko Teściowa pytała czy materiał od lampy jest w praniu :)

      Usuń
  7. He he.... dobre... ja to mam wrażenie, że większość facetów olewa jak i w czym mieszkają, no... niektórzy nawet realizują pomysły swoich partnerek.

    Ale co Ty, u Ciebie to raczej spokój.... jakbyś tak stół krzesła i drzwi na biało lub czarno, można by się zgodzić, że za biało/czarno. Masz przecież sporo szarego i taką piękną kanapę.

    B&W to jedno z najbezpieczniejszych połączeń kolorystycznych we wnętrzach, zawsze i wszędzie da wrażenie porządku, spokoju, ładu.
    Jest zupełnie OK :)

    Lampa faktycznie świetna, mam podobną i chcę ją powiesić u córy, tylko znów jakoś z tym czasem kiepsko...

    Uściski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie Mój nie olewa. Czasem jak patrzę jak dziewczyny przemalowują, przestawiają, u mnie dużo rzeczy nie ma szans na realizację. Po prostu jest sprzeciw :)

      Usuń
  8. Olu, my często słyszymy takie pytania, ale biel chyba nigdy mi się nie znudzi :)
    A mąż chyba też się już przyzwyczaił, bo czasami sam podrzuca jakieś 'białe pomysły' ;))

    OdpowiedzUsuń
  9. uwielbiam biel. pozwala mi się wyciszyć.
    świetna lampa.

    OdpowiedzUsuń
  10. Uwielbiam biel. Biel jest uniwersalna. U Ciebie występują też inne kolory :)

    OdpowiedzUsuń
  11. hahah .. dzieciaki ze swoją bezpośrednioscią są super :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Uśmiałam się czytając post i komentarze.
    Tak to już jest z tymi facetami, podstęp to często najlepsza metoda na nich;-) Biednych nieświadomych:-)
    Pozdrowionka

    OdpowiedzUsuń
  13. Olu, no nie jest przecież tak biało! Białe to w zasadzie są chyba tylko ściany, sufit i kilka dodatków. Ale dla osoby, która mieszka w kolorach to może być TYLKO biel :-) Ja biel uwielbiam, a i tak czasami, gdy nadmiar wrażeń, kolorów i emocji z zewnątrz przytłacza uważam, że mam kolorowo :-)
    Zastanawia mnie jednak co innego. W sumie nie wiem jak mam to napisać więc powiem wprost. Obserwuję na polskich blogach (nie wszystkich oczywiście!) takie "lekceważące" podejście w kwestii "dekoratorstwa", dziewczyn, żon do swoich facetów, mężów, partnerów. Nawet nie wiem, czy słowo "lekceważący" jest właściwe, może lepiej będzie powiedzieć "pobłażliwe". Wiem, że wiele osób może poczuć się oburzonych lub dotkniętych moimi słowami ale trudno. Ja to widzę coraz wyraźniej i mimo, że jestem kobietą i powinnam czuć to braterstwo jajników coraz bardziej mnie to boli i zasmuca. Staję po stronie facetów. Z tego co czytam wynika, że: traktujemy ich jak lekko upośledzonych w kwestiach wnętrzarskich, takich, przy których trzeba stosować podstępy, wykręty lub podchody, ślepych na kolor, różne niuanse w trendach itd, itd. Jawi mi się z tego obraz kobiety jako jedynej nieomylnej w sprawie podejmowania decyzji o jednej z najważniejszych rzeczy w naszym życiu: wspólnym miejscu do życia, miłości, chwil tych dobrych i gorszych, miejsca gdzie mamy się zrelaksować, odpocząć, schronić przed światem. Nie jest to tylko miejsce kobiety, matki dekoratorki, ale i tego facecika, który się nie zna, nie widzi, olewa... a ja myślę, że on widzi, może nie na wszystkim się zna, albo ma inny gust niż żona/dziewczyn/partnerka, ale oddaje to pole we władanie babom, bo tak go wychowano, bo taką rolę (pani domu) wciąż my same sobie wybieramy, bo chce nam sprawić przyjemność... Mój mąż, oprócz tego, że jest mężem jest też przyjacielem i partnerem i jest też wspólnym "zamieszkiwaczem" naszego domu. Ma swoje zdanie, swój gust, swoje potrzeby. Nie muszę traktować go jak wioskowego głupeczka wciskając różowy fotel w róże albo zasłony w groszki "podstępem". Rozmawiamy o tym i wspólnie podejmujemy decyzje, wybierając consensus:-) To podejście do facetów świadczy niestety o nas, nie o facetach... No i kończę, bo chyba nie przyjęło się w strefie bloggerstwa wnętrzarskiego wypowiadać się na takie tematy ale podsunęło mi to pomysł na post:-))), pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opublikowałam :P Co Ty myślisz, że ja jakiś cenzor jestem?
      U mnie w domu wszystko albo niemal wszystko jest swego rodzaju kompromisem praktycznego podejścia mojego męża i moich wnętrzarskich zachcianek. jest tez sporo jego pomysłów, które mi bardzo przypadły do gustu. Często ja rzucam pomysł, a on wymyśla jak go zrealizować, więc doskonale Cie rozumiem. I właśnie jak widzę jakieś szaleństwa dziewczyn z niektórych blogów, to się zawsze dziwię, co na to ich mężowie?
      Ale jest też druga strona medalu. I pewnie my mamy szczęście mając takich mężów, którym zależy w jakim mieszkaniu mieszkają. A są tacy, którzy mają to po prostu w nosie i nawet nie zauważają zmian, które wprowadziły ich żony, Uwierz mi, znam takich. Całusy Asiu i cieszę się, że znów blogujesz wnętrzarsko :)

      Usuń
  14. Uwielbiam takie minimalistyczne wnętrza. Lubię przestrzeń i "czystość" kolorów. Kiedy moja Teściowa odwiedziła nas i zapytała "Gdzie będzie stał kredens?" i "Czemu tu jak w szpitalu?" o mało nie parsknęłam kawą. :P

    OdpowiedzUsuń

POLUB na Facebooku

Subscribe