Weekend już powoli się kończy, a ja niestety nie zdziałałam wiele. Wczorajszy upał nie dał mi możliwości działania, byłam w stanie tylko leżeć :) Z rana uporządkowałam jedynie parapet. Wyrzuciłam pokraczne kaktusy, dosadziłam nowe dalie, przetarłam kurze. Teraz wygląda trochę lepiej niż przed weekendem. Przydałyby mi się jeszcze z jedne kwiatki, może upoluję gdzieś jeszcze lawendę... Zobaczymy.
Eh.. właśnie mi się usunęła druga część posta. Było o cieście, oberwaniu chmury i przegranym meczu Agnieszki... Na pocieszenie fotka ciasta wg przepisu z bloga Moje Wypieki. W moim wydaniu z borówkami amerykańskimi, malinami i śliwkami. Pychota!