Majówka na wsi

09:04:00

Te kilka dni długiego weekendu było mi bardzo potrzebne. Powiem Wam, że naprawdę udało mi się odpocząć i zrelaksować. Pogoda dopisała, było dość ciepło i słonecznie, a czas w gronie rodziny , mimo wielu moich obaw był bardzo przyjemny. 




Okoliczności przyrody na wsi są w tej chwili bardzo urokliwe. Kwitnące drzewa, świeża, zieleniąca się trawa, skopane grządki. Wiosna wybuchła już na całego i bardzo mi się to podoba. Na wsi życie wygląda zupełnie inaczej niż w mieście, nawet w takim małym mieście jak moje. Rozmowy z ludźmi, którzy mają zupełnie inne podejście do życia pozwalają nabrać dystansu do problemów dnia codziennego. Tam życie płynie znacznie wolniej. 




Nie jestem matką-wariatką, ale jak słyszę, że niespełna roczne dziecko je kogiel-mogiel czy pije krowie mleko, to zastanawiam się, kto tu zwariował. Prababcia, która tak wychowywała swoje dzieci i wnuki i nie widzi w tym nic nadzwyczajnego czy ja, młoda miejska matka, bombardowana z każdej strony ostrzeżeniami na temat zdrowia dziecka. Gdzie jest złoty środek? Każdy musi znaleźć go dla siebie. I nie mnie decydować, która z nas ma rację. Cieszę się, że miałam możliwość skonfrontować swoje metody wychowawcze z osobami z zupełnie innego jednak świata. To też jest swego rodzaju forma odpoczynku. Oderwanie od rzeczywistości. 








Czy chciałabym przenieść się na wieś? Raczej nie. Na pewno nie na taką tradycyjną, z kurami w kurniku i popadającą w ruinę stodołą. Jednak dom za miastem to moje marzenie. Za miastem, ale nie za daleko. W odległości pozwalającej czuć jego puls. 




Kosz z gwiazdą - decorOlka

You Might Also Like

22 komentarze

  1. Mnie też się taki dom za miastem marzy bardzo... A najchętniej to byśmy chcieli mieć z mężem niewielką chatkę nad jeziorem, co to by się w niej weekendy i lato spędzało:) Piękne kadry Olu! Uściski przesyłam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się zawsze zastanawiam, czy taki dom nad jeziorem nie byłby uwiązaniem, bo szkoda by było jechać gdzieś indziej na wakacje... Chyba, że ma się taką pracę, że można w wakacje "nadawać" znad jeziora :)

      Usuń
  2. Przepiękne kadry! A córeczka zajadająca herbatnika "zamiast zdrowej pietruszki leżącej przed nią" (to taki przytyk do tych co się dziwią, że podajesz małej mleko krowie i kogel mogel;) urocza!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To odwrotnie z tym mlekiem i koglem-moglem, ja nie daję :)

      Usuń
  3. Mój weekend minął podobnie i teraz ciężko mi się zebrać :P Cieszę się, że odpoczęłaś :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękne kadry z Waszego życia. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozumiem Twoją tęsknotę za wiejską sielanką. Sama tak miałam i wyprowadziłam się na prawdziwą wieś oddaloną o całe ... 10 km od mojego rodzinnego miasta (mój dom można było obejrzeć dzięki uprzejmości Magdy tutaj: http://www.wnetrzazewnetrza.pl/2015/04/polska-metamorfoza-domu.html).
    I odpowiem Ci tak: latem i wiosną wiejski żywot jest super. Cisza, spokój, świergot ptaków i kumkające żaby wieczorem. Można poleżeć na hamaku (mam!), posiedzieć ciepłym wieczorem na patio (też mam) i zwyczajnie odetchnąć. Jednak zima już nie jest taka przyjemna (palenie w piecu to nasza zmora ... :-) No i dojazdy. To też czasami doprowadza mnie do białej gorączki. No i trzeba pamiętać, że w takim domu i wokół (!) cały czas jest coś do zrobienia. Jednak z perspektywy naszych dwóch lat tutaj nie żałuję. Choć przyznaję, że nie wykorzystuję w pełni wszystkich możliwości z prozaicznego braku czasu (pół dnia w mieście jednak).
    Pozdrawiam i życzę zrealizowania marzeń.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moi rodzice wyprowadzili się kilka lat temu na wieś i to samo mi mówią. Zimą jest tam dość przykro niestety. No ale coś za coś. Trzeba zdecydować.

      Usuń
  6. Zosia jest cudowna! Kadry takie sielskie, wiosna taka przyjemna - pięknie!

    Też czasem się zastanawiam, czy nie za bardzo szalejemy, my młode matki, z tym uważaniem. Przecież kiedyś zupełnie inaczej podchodzono do opieki nad dziećmi i co? Wyrosłyśmy na całkiem fajne. :)

    Pozdrawiam Was bardzo serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba najważniejsze jest to, żeby czuć się dobrze z tym jak się dziecko wychowuje. Jeśli same nie jesteśmy przekonane, to nikt nas nie namówi do różnych zachować. No nie?

      Usuń
  7. Mama porównanie jeśli chodzi o opiekę nad dziećmi na wsi i w mieście - na wsi jest łatwiej. Wyjście w mieście na plac zabaw to wycieczka jak na Mount Blanc, staszczenie wózka, dzieci, torby. A w torbie zapasy jak na wypadek wojny: jedzenie, picie, zabawki, foremki, kreda i piłka... nie można niczego zapomnieć bo to grozi "wtaszczaniem" dzieci znów po schodach. Moi rodzice mieszkają na wsi, tam otwiera się drzwi szeroko, od czasu do czasu trzeba tylko sprawdzić, czy pociecha właśnie nie bawi się w zamęczanie gąsienic.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem Cię doskonale, bo mieszkam na czwartym piętrze bez windy. Na razie tylko jedno dziecko, ale i tak jak wczoraj zapomniała komórki, to już nie chciało mi się po nią wracać...

      Usuń
  8. Wieś jest piękna. Ja z całą pewnością mogłabym na niej zamieszkać.

    OdpowiedzUsuń
  9. Mi się baaardzo podoba taka wieś ;) he he Jeden warunek - bez gospodarki :P
    Koszyk boski! Zosia cudowna! Kogel mogel...hmmmm...no jadłam w wieku naszych dzieci na okrągło, i mleko od krowy piłam....sama nie wiem..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano własnie. Chociaż ja miałam kiedyś salmonellę, więc z tym koglem-moglem, to bym się jeszcze wstrzymała :P

      Usuń
  10. Pięknie jest, oj pięknie... Lubię takie wiejskie, sielskie klimaty, od razu nabieram energii do życia :)
    Domek na wsi to to o czym zawsze marzę i marzyłam. Teraz już mieszkam z daleka od miasta i powoli odczuwam uroki tego stanu. Do pełni szczęścia brakuje jeszcze własnego domku i tej swobody :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Cudne kadry, no i ten koszyczek.
    Zapraszam do mnie, nie na wieś co prawda, ale na Candy :-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Piękne zdjęcia :)
    Czasem zazdroszczę mamom wychowującym dzieci na wsi. Można wypuścić dziecię na zieloną trawkę i ma tam przestrzeń gdzie może się wybiegać. Ja, żyjąca w przestrzeni totalnie asfaltowej, gdzie trawki jak na lekarstwo, a place zabaw są ogrodzone i tylko nieliczni mają klucze, takowej przestrzeni nie mam. I targam tak te moje dziecko na spacery wzdłuż jezdni albo między blokowiskami. Mieszczuchem się urodziłam i mieszczuchem jestem. Jednak za czasów mojego dzieciństwa bloki budowali w przyzwoitych odległościach, a na osiedlach było i boisko do gry w piłkę i alejki do spacerowania i górki do zjeżdżania na sankach.

    OdpowiedzUsuń